Atrakcje dla dzieci, gdy pada deszcz są wszędzie. Tym razem naprawdę nie muszę szukać przewodnika. Wybór wydaje się oczywisty. Tomek Wilmowski jest podróżnikiem, warszawskim gimnazjalistą, ma otwartą głowę i chęć poznawania świata. Jego literackim „ojcem” jest Alfred Szklarski, pisarz, który w dziewięciu książkach opisał niesamowite przygody nastolatka. Pierwszy tom przygód został wydany w 1957 roku, czyli dość dawno temu. Autor tej sagi przez całe swoje dorosłe życie mieszkał i pracował w Katowicach, nic więc dziwnego, że znajdujące się tutaj Muzeum Śląskie zdecydowało się na otwarcie wystawy, której bohaterem jest Tomek Wilmowski. I to jakiej wystawy! Niewielka powierzchnia starych pokopalnianych zabudowań została perfekcyjnie zaprojektowana. Odczuje to każdy zwiedzający, który otrzymuje sakwę podróżnika, lupę, mapę i ołówek, i rusza na spotkanie z przygodami. Trasa prowadzi przez Afrykę, Azję Amerykę i Australię.
Muzeum Śląskie, fot. arch. Muzeum Śląskie
Wcześniej warto jednak najmłodszym uczestnikom wycieczki opowiedzieć trochę o panu pisarzu, który - nie wyjeżdżając z Katowic – podróżował po całym świecie. Robił to dzięki swojej niczym nieograniczonej wyobraźni i …żonie.
- Ja widziałam drzewo za oknem, a dla taty to była cała historia – opowiadała mi kiedyś córka pisarza Bożena Szklarska-Nowak. Jej ojciec nie był wcale rozkochanym w świecie podróżnikiem. Po prostu pewnego dnia postanowił napisać serię mądrych książek dla dzieci. Alfred Szklarski był chory i nie mógł wyjeżdżać, informacje o najdalszych zakątkach świata pomagała mu weryfikować żona.
– To mama wsiadała na statek i ruszała w rejs. Ze swoich podróży przywoziła pamiątki, które pieczołowicie opisywał tata. Praca nad jednym tomem opowieści o Tomku trwała rok albo nawet półtora. Ojciec czytał, robił przypisy, a potem kładł się na tapczanie. Przychodziłam wtedy i pytałam:
- Tato, dlaczego tak leżysz? Pisz!
- Ale ja piszę! – odpowiadał.
Alfred Szklarski podczas pracy nad książką sprawdzał, czy narracja trzyma przyszłych czytelników w napięciu.
– Czytał nam na głos i robił notatki na marginesie maszynopisu. Doskonale rozpoznawał, co wywołuje największe wrażenie, a co nudzi słuchaczy. Miał niesamowitą lekkość pióra i wyobraźnię. Co ciekawe, pierwszy tom cyklu przygód młodego podróżnika „Tomek w krainie kangurów”, wcale dobrze się nie sprzedawał. Książka leżała w księgarniach i ani rodzice, ani dzieci nie zwracali na nią uwagi. Dopiero, gdy zmieniono szatę graficzną i okładkę, opowieści o Tomku czytali wszyscy.
Pani Bożena nie porównałaby książek swojego taty do „Harry’ego Pottera”, ale ja to chętnie zrobię. W czasach, kiedy o wyjeździe poza Polskę można było tylko marzyć, opowieści Alfreda Szklarskiego otwierały drzwi do zupełnie nieznanych światów.
Książki o Tomku, fot. www.slaskie.travel
Wystawę „Na tropie Tomka” zorganizowano w zabytkowym budynku pokopalnianej stolarni, na terenie Muzeum Śląskiego. To ekspozycja rodzinna, przygotowana dla najmłodszych i najstarszych jej członków. Takie wystawy stanowią najlepsze atrakcje dla dzieci, gdy pada deszcz. Wspólnie wyruszamy w podróż i poszukujemy młodego podróżnika, który zniknął gdzieś w świecie. A jest to świat niezwykle różnorodny – pełen nieznanych rytuałów i zwyczajów, które warto poznać.
Czy wiedzieliście, że dla amerykańskiego plemienia Cubeo świat dzieli się na ludzi, zwierzęta, rośliny uprawne, drzewa, wodę, skały, wiatr, demony i światło? Według tej rdzennej ludności, która zamieszkuje dzisiejsze tereny Kolumbii, zwierzęta mają swoje domy, swój język, piosenki i tańce, a przede wszystkim dusze, którą nazywają: ”ume”. Taki na przykład tapir, którego rysunkową podobiznę musimy odnaleźć w rysunkowej dżungli na wystawie w Muzeum Śląskim, ma bardzo dużo „ume”. Wszystko z powodu dużych rozmiarów serca, które fizjologicznie jest nawet większe niż u człowieka. A w dużym sercu mieszka większa dusza – wierzą Cuebo. Odkrywając takie ciekawostki warto zwrócić uwagę, że to co dla nas oczywiste, niekoniecznie jest oczywistym dla innych kultur. Wystawa „Na tropie Tomka” w katowickim muzeum to punkt obowiązkowy rodzinnych wypraw. Zwłaszcza, jeśli rodzice chcą swoim dzieciom pokazywać różnorodny świat.
Wystawa stała "Na tropie Tomka", fot. Muzeum Śląskie
Ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie by Tomek Wilmowski poprowadził nas także przez historię Śląska. Ekspozycja stała Muzeum Śląskiego położonego w Strefie Kultury, to nie tylko warte polecenia galerie sztuki, między innymi malarstwa polskiego z XIX i XX wieku czy bajeczny świat odmalowany na obrazach malarzy nieprofesjonalnych, ale przede wszystkim ekspozycja „Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów.” Pewnie nawet Tomka - podróżnika zainteresowałoby samo wejście na wystawę. Wchodzimy na nią przez łaźnię łańcuszkową – kopalnianą szatnię, w której do pracy przebierali się górnicy. Przed zjazdem do kopalni zakładali robocze ubrania, zdejmowali cywilne i podwieszali je na łańcuszkach pod sufitem szatni. Stąd nazwa: „łaźnia łańcuszkowa”, a to symboliczne wejście pokazuje, że bogactwo i rozwój Górnego Śląska uzależnione było od wydobycia węgla kamiennego. Cała ekspozycja podzielona jest na 19 przestrzeni i chyba w każdej można znaleźć coś, co zainteresuje najmłodszych.
Ważne, by ilość przekazywanych wiadomości dostosować do wieku naszych dzieci, przecież Muzeum Śląskie można odwiedzić po raz kolejny. W ogóle, w czasie wypraw do muzeów warto zapomnieć o teorii i obowiązkowym czytaniu opisu każdego eksponatu. Takie atrakcje dla dzieci, gdy pada deszcz są najlepsze, a najważniejsza jest radość z bycia ze sobą i rozmowy o tym co oglądamy.
Wystawa „Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów", fot. Muzeum Śląskie
Mam jeszcze poradę, jak zwiedzać galerie sztuki z najmłodszymi. Najprostsze pomysły są zazwyczaj najlepsze, a więc szukajmy z dziećmi na obrazach zwierzątek, drzew, kwiatków, rozmawiajmy o strojach portretowanych dam i kolorze pomarańcz w koszyku, opowiadajmy o cyrku i sprawdzajmy, ile szczegółów zapamiętali z obrazu Jacka Malczewskiego. Jednak przede wszystkim nie zanudzajmy! Podobnie jak na wystawie historycznej nie czytajmy opisów, nie zatrzymujmy się przy każdym obrazie, ale wybierzmy kilka z kolekcji. Sposób na udaną opowieść o abstrakcjonizmie i nowych kierunkach w sztuce? Proszę bardzo! Otóż w Muzeum Śląskim jest piękna abstrakcja Tadeusza Kantora.
Abstrakcja T. Kantora, fot. Muzeum Śląskie
Poprośmy najmłodszych, by namalowali swoje uczucia za pomocą różnych kolorów, by wybrali żółte, zielone, niebieskie albo czerwone kredki, by narysować złość, niepokój albo niecierpliwość. Przy tej okazji mogą powstać naprawdę genialne abstrakcje. Umówmy się na to wspólne rysowanie albo przed, albo zaraz po wizycie w galerii.
I tłumaczmy, że aby powstał obraz, nie trzeba przedstawiać postaci albo zielonych butelek na stoliku. Można też opowiadać o abstrakcyjnych uczuciach.
Warto przy kasach zapytać też o materiały edukacyjne, które przygotowali pracownicy Muzeum Śląskiego. Tam znajdziecie quizy, zagadki i scenariusz rodzinnego zwiedzania:
Po wizycie w Muzeum Śląskim i przejściu ekspozycji związanej z historią Górnego Śląska warto odwiedzić osiedle, które jest kwintesencją opowieści o tym regionie. Czeka nas wyprawa samochodem, albo autobusem do Nikiszowca, osiedla/dzielnicy nazywanej przez mieszkańców „Nikiszem”. Robotnicza dzielnica z początku XX wieku zaprojektowana została przez architektów Emila i Georga Zilmmanów, którzy zrobili wszystko, by mieszkającym i pracującym tu ludziom żyło się po prostu wygodnie. Spacer po ceglanym miasteczku, które z powietrza wygląda jak rozłożysty latawiec, z rynkiem i kościołem położonym w samym centrum, uwiedzie każdego, nawet tak obytego podróżnika, jak nasz książkowy bohater Tomasz Wilmowski.
Osiedle Nikiszowiec, fot. UM Katowice
Warto pospacerować między domami nazywanymi tutaj blokami, wejść na dziedzińce, popatrzeć na okna, których obramienia są od dziesiątków lat malowane na czerwono i zwrócić uwagę na różaną mozaikę znajdującą się na budynku dawnej poczty przy rynku. Niemieccy architekci studiowali tradycyjne stroje Ślązaczek i zauważyli piękne róże, które zdobią wstążki przy ich wiankach. W ten sposób motyw kwiatowy pojawił się także na murze nikiszowieckiego budynku. Pracujący w pobliskiej kopalni górnicy mieli swoje sklepy zwane tu konzomami, szkołę dla dzieci, kościół, piekarnię, a nawet pralnię, w której prano i suszono ubrania. Cały świat w jednym miejscu. W dawnej pralni znajduje się dzisiaj filia Muzeum Katowic, a wyprawę do Nikiszowca warto zakończyć przepysznym ciastkiem i lemoniadą w Cafe Byfyj. Myślicie, że takie słodkości to też dobre atrakcje dla dzieci, gdy pada deszcz?
Bebok na Nikiszu, fot. A. Dudzińska
Na wystawie „Na tropach Tomka” przeczytamy ciekawostki o mieszkających w dżungli zwierzętach.
Anakonda – to olbrzymi wąż dusiciel osiągający nawet 4,5 metra. Drżą przed nim tapiry, kapibary, a nawet potężne jaguary. Anakondzie wystarczy jeden duży posiłek i może nie jeść przez cały rok! Jeden z bogów amerykańskiej ludności rdzennej Cuebo – Pan Rzecznego Życia – był anakondą. Cuebo wierzą, że to z niego narodzili się pierwsi ludzie. Pan Rzecznego Życia przyniósł też temu amerykańskiemu plemieniu dar śpiewu, tańca pięknych ozdób i rytuałów.
Tukany – to piękne ptaki z kolorowym dziobem, który może być dłuższy od reszty ciała. Tukan jest przy tym zaskakująco lekki. Przy pomocy dziobów tukany zdobywają owoce z trudno dostępnych miejsc. Dla niektórych pierwszych narodów zamieszkujących Amerykę tukany były zwierzętami domowymi.